Teksty
Galeria
Życiorys
Tabulatury
Recenzje płyt
Fan-Klub Boogie
Niepublikowane utwory
Dziecko - teksty
|
Love
|
Sen
|
Szok'n'Show
|
Dziecko
|
Wodospady
|
Jenny
Skłamałam
Nie znamy się
Moja ulubiona pora roku
Dziecko
Boogie czyli zemsta słodka jest
Coś zmieniło się?
Na krawędzi
Wśród pachnących magnolii
Nie jak przyjaciel
Słyszę jak mnie wzywasz
Jenny
odkąd sięgam pamięcią zawsze było coś nie tak
w niełasce w ciągłym nieszczęściu los bił na oślep
szybko przestałam być dzieckiem
czy choć przez chwilę byłam nim
i naprawde nic co ludzkie mi obce nie jest
zabawne jakie rzeczy potrafią czasem do głowy przyjść
a ja za dużo widzę za mocno czuję
jenny mam na imię jenny
może to coś zmieni
gdy już wiesz
dziwnie rozpalona jenny
co jej w głowie siedzi
wiem tylko ja
już w szkole ciągle pytali
czy ze mną wszystko w porządku jest
gdyby tylko wiedzieli znali prawdę
a ja wierzę że to co robię ma sens
bo czasem lepiej odejść od zmysłów by nie zwariować
jenny mam na imię jenny
może to coś zmieni
gdy już wiesz
dziwnie rozpalona jenny
co jej w głowie siedzi
wiem tylko ja
Skłamałam
skłamałam skłamałam
z palca wyssałam
skłamałam ot tak całkiem niewinnie
byś chwilę był mój byś tylko był przy mnie
nie dowiesz nie dowiesz nigdy się
co prawdą co prawdą a co kłamstwem jest
i nim cokolwiek teraz ci powiem
najpewniej znowu zmyśliłam to sobie
bezczelnie znów kręcę
skruszona nie jestem
o nie w ogóle nie czuję się winna
nie była bym sobą gdy byłabym inna
nie byłabym sobą
nie byłabym?
nie dowiesz nie dowiesz nigdy się
co prawdą co prawdą a co kłamstwem jest
już sama w swych kłamstwach gubię się
nie liczę się z nikim
niczego nie wstydzę
kłamstw kto kłamstw raz nauczony jest
kłamstwem kłamstwem ma skażoną krew
na kłamstwie swoje życie budować chce
skłamałam skłamałam
Nie znamy się
nie znamy się my jeszcze się nie znamy
choć dzieli nas szerokość naszych ramion
zamknięci tak w swych twierdzach samotniach
przez ścianę
teraz gdy nie możesz w nocy spać
teraz gdy przez ścianę słyszę twój
przyspieszony oddech
teraz kiedy przyszłam na twój świat
możesz zawsze do mnie wpaść
to może dziś zajrzyj o piątej
przerwijmy już to straszne milczenie
herbatę podam w różowej porcelanie
jeśli to wogóle ma jakieś znaczenie
teraz gdy...
Moja ulubiona pora roku
nie szukaj mnie
odeszłam
gdy pola przykrył pierwszy śnieg
skrzydłami
muskam nieskażoną oceanu biel
labirynt dróg
za mną kryształowe korytarze
zgubna jest
i podstępna zbawiennych drogowskazów treść
nasz dom
bez drzwi bez okien zasnął
by w śnie zimowym wiecznie trwać
nasz dom
wielkie sople jak łzy
uczepione z lodu ścian
nasz dom
wszystko dawno zastygło
w mlecznym szkle
nasz dom
jestem jestem jestem
daleko stąd
nie szukaj mnie
podążam tylko sobie znanym szlakiem
siarczysty mróz
stał się mym sprzymierzeńcem moim bratem
to przecież jest
moja ulubiona pora roku
nie szukaj mnie
zgubna drogowskazów treść
nasz dom...
Dziecko
tuż przed południem spotkałam go w parku
zgarbiony z zimna drżał
resztkami chleba karmił łabędzie
i zdawał się mówić mi tak
oh dziecko gdybyś przeżyła tyle co ja
patrzyłam na niego jak rozciera swe ręce
i szybciej tętniła mi skroń
i przyszło mi na myśl że przecież nic nie wiem
o ludziach takich jak on
oh dziecko gdybyś przeżyła tyle co ja
wczoraj widziałam jak tłum gapiów gęstniał
pomóc nie mógł już nikt
spokojne miał rysy gdy przy nim uklękłam
płakałam tak bliski mi był
oh dziecko gdybyś przeżyła tyle co ja
teraz płynie niezwykłym zaprzęgiem
do nieba wiezie go
sześć par łabędzi
ostatni mu oddaje hołd
Boogie czyli zemsta słodka jest
nie próbuj nie
oszukać mnie
marny twój los
gdy dowiem się
zemsta la la la
słodka la la la jest
przyglądam się
i twój każdy krok
jak na dłoni mej
nie próbuj więc
zemsta la la la
słodka la la la jest
zniosę ból i wstyd
gdy w oczy powiesz mi
za plecami się nie skradaj
nie radzę ci
zemsta la la la
słodka la la la jest
sam sobie kopiesz grób
na żaden nie licz cud
i gdy teraz lecisz samolotem
ziemia spod twoich stóp
ziemia la la la usuwa la la la się
ziemia la la la usuwa la la la się
la la la la...
uh zemsta słodka jest
Coś zmieniło się
coś zmieniło się nie umiem znaleść słów
i tak jak dawniej nie będzie nigdy już
i nie znałam siebie spokojnej tak
nez odważnych słów bez wiecznych walk
wzburzona krew płynie teraz łagodniej
i to co wcześniej z powiek spędzało sen
targało mną, bolało mnie...
dziś mogę mówić o tym spokojnie
oh
tak nagle z dnia na dzień
nie tęsknię do tamtych chwil
tak pusto we mnie
nic nie zostało mi
i nie byłam nigdy spokojna tak
pewna swoich słów dziś pewność mam
że skończyło się
skończyło się coś na dobre
i nie wiem czy naprawdę tego chcę
niech targa mną niech boli mnie
może wcale nie chcę żyć spokojnie...
oh
przeżyjmy jeszcze jeden dzień
przeżyjmy jeszcze jeden dzień
przeżyjmy jeszcze taki dzień wśród zwykłych dni
przeżyjmy jeszcze jeden dzień
jeszcze jeden taki dzień
przeżyjmy jeszcze taki dzień
a potem już nic...
Na krawędzi
jestem jak każdy inny człowiek
czasem swych błędów nieświadoma
przychodzę swym ciepłem się podzielić
zostawiam zgliszcza
czy mógłbyś znaleść dla mnie czas
porozmawiać
tak łatwo myślom złym dać się zwieść
czy mógłbyś do swej piersi przytulić mnie
wytłumaczyć
nie karcić wzrokiem swym
nie winić mnie
jestem jak jeden czuły nerw
nie mów że z tobą jest inaczej
żyję na ostrzu na krawędzi
czasem płaczę
czy mógłbyś...
Wśród pachnących magnolii
ziemia zadrżała od siły cyklonu
niech ktoś inny przejmie kontrolę teraz
od posad ciągnie zgniłą wilgocią
ciężkie powietrze sunie tyralierą
krach
czuję krach
nigdy nie byłam aż tak bardzo zmęczona
nie chciałam nigdy zmęczeniu ulec
ostatnim zawsze było moje słowo
a tu ni stąd ni zowąd padł na mnie blady
strach
i mówię tak
niepotrzebne mi serce
niepotrzebna mi głowa
wśród pachnących magnolii me ciało złóż
pejzaż jak widzisz całkiem już zmieniony
burza nie patrzy burza nie wybiera
przeciwko mnie sprzysięgły się żywioły
niech ktoś inny przejmie kontrolę teraz
czuję krach
nie ty się nie martw to ciebie nie dotyczy
to moich intymnych doznań sfera
to moja prywatna katastrofa
niech ktoś inny przejmie kontrolę teraz
i mówię tak
niepotrzebne mi serce
niepotrzebna mi głowa
wśród pachnących magnolii me ciało złóż
niepotrzebne mi już
niepotrzebne sumienie
nie chcę niczego żałować
niech ktoś inny przejmie kontrolę teraz
wśród pachnących magnolii proszę
umęczone me ciało złóż
niech ktoś inny kontrolę przejmie już
Nie jak przyjaciel
przepraszam że nie było mnie
że przepadł po mnie ślad
wiem miałeś kilka ciężkich chwil
przybyło świeżych ran
wybacz mi
przepraszam że nie chciałam patrzeć
na twą zmęczoną twarz
nie jak przyjaciel lecz jak tchórz
chowałam głowę w piach
wybacz mi
przepraszam że dopiero teraz
dopiero teraz zrozumiałam
gdy sama tracę resztki sił
i nie stoi przy mnie nikt
wybacz mi
Słyszę jak mnie wzywasz
jest w tym jakaś niezwykła moc
niepowtarzalnie potężna siła
gdy dzielą nas tysiące mil
ja słyszę jak mnie wzywasz
i gdy stoisz obok nie mówisz nic
wtulony w myśli gdzieś odpływasz
ty nie mówisz nic
a ja słyszę jak mnie wzywasz
jest w tym moc niezwykła moc...
mów do mnie do mnie mów
ja całą siebie zmieniam w słuch
zrozumieć chcę każde twe
westchnienie
jest w tym moc niezwykła moc...
a ja słyszę jak mnie wzywasz
a ja słyszę jak mnie wzywasz